Wiadomość o zakończeniu działalności przez Black Industries (wydawcę Warhammer Fantasy Roleplay i Dark Heresy) obiegła świat szmat czasu temu. Dotarła nawet i do mnie – człowieka, który wszelkie informacje o nowościach traktuje zazwyczaj zdawkowym „aha”. Mimo, iż świat Warhammera towarzyszy mi od wczesnych lat młodości (powiedziałbym dzieciństwa nawet) wszystkie newsy w tym zakresie traktowałem raczej jako plotki zasłyszane i tyle. Nigdy się o informacje o nowościach nie dopytywałem i rzadko wywoływały we mnie ekscytację większą, niż widok porannej kawy. Dziwne, przyznam, acz prawdziwe.
Nie inaczej było tym razem. Jeśli pamięć mnie nie myli informację, o tym że licencje wydawniczą WFRP i DH przejmie Fantasy Flight Games (firma znana z wydawania solidnych planszówek i niezłych karcianek) skwitowałem krótkim „może to i lepiej”. I tak sobie żyłem obok tej informacji, obłudnie korzystając z zasobów firmowej strony Black Industries. Tu jakiś artykuł, tam jakaś ciekawa autorska przygoda. Jak mawiają Meksykanie – tip top.
Aż tu dnia pewnego… No ale nie uprzedzajmy zanadto faktów ;). Stało się tak, że po długiej i aktywnej działalności naszego etatowego Mistrza Gry, zapragnął on zmienić zasady swego uczestnictwa w imprezie zwanej RPG i postanowił z Wszechmocnego MG stać się szarym, zwykłym bohaterem. Wyborów nowego Mistrza Gry do tej pory nie mogę sobie przypomnieć, ale otrzymałem informację iż szczęśliwym zwycięzcą jestem właśnie ja. Pomyślałem sobie – nie ma problemu. Przygód zbyt wielu gotowych nie mam, ale od czego mamy stare dobre Black Industries. Niektóre autorskie przygody bywały naprawdę udane. I dawaj, klikać i ściągać. A tu ni grzyba! Adres pod którym jeszcze kilka dni temu buszowałem wśród erpegowych wieści, przekierowuje mnie na stronę nowego wydawcy – FFG. No to fajnie… Cały zasób wiedzy i pomysłów błąka się teraz gdzieś po sieci nie mogąc trafić we właściwe ręce. Jaki ja byłem głupi i naiwny, że zawczasu po prostu nie ściągnąłem bezczelnie całości. Nic tylko pluć sobie w brodę. A zaznaczam, że jest w co pluć.
Wkurzony byłem niemożebnie – to fakt. Początkowo na zakichane FFG, które tak brutalnie ucięło mój kontakt z kopalnią pomysłów, których przecież na gwałt potrzebowałem. Potem jednak już tylko na siebie. Bo co ja niby myślałem. Że wyślą mi maila? Że wbiją mi do kalendarza przypominacza? Że zadzwonią i przypomną, że przejęli licencję i żebym szybciutko ściągnął sobie potrzebne materiały?
Jaki z tego morał mili moi? Prawdę mówiąc nie wiem. Może taki, żeby zacząć w końcu przyjmować do wiadomości to co dookoła się dzieje.
Pozdrawiam
Kruti
This entry was posted
on sobota, 5 lipca 2008
at sobota, lipca 05, 2008
and is filed under
Opinie
. You can follow any responses to this entry through the
comments feed
.
Archiwum
- listopada 2009 (1)
- września 2009 (6)
- sierpnia 2009 (10)
- lipca 2009 (9)
- czerwca 2009 (4)
- maja 2009 (8)
- kwietnia 2009 (3)
- marca 2009 (12)
- lutego 2009 (2)
- stycznia 2009 (1)
- listopada 2008 (1)
- października 2008 (5)
- września 2008 (9)
- sierpnia 2008 (19)
- lipca 2008 (20)